środa, 22 grudnia 2010

Evil Conduct - Kraków

To ja zacznę a dokończy relację Heszu. Niestety mi nie było dane obejrzeć głównej gwiazdy, więc jedynie moje wrażenia z pozostałych zespołów. Pornoskins - dużo im brakuje jeszcze do tego, żeby mi się podobało. Słyszałem już ich kilka razy a jednak uważam, że kawałki Mausera grane ze Ślepym są najlepsze. Może trochę jeszcze potrzeba im po prostu czasu i zobaczymy, co z tego wyniknie. Bachor - wielokrotnie słuchałem ich na koncertach i uważam, że właśnie na żywca brzmią najlepiej. Muzyka nagrana, na scenie dostaje większego kopa i jest to zdecydowanie najlepszy zespół wieczoru, poza gwiazdą. Pilsner, hmmm pierwszy raz na żywo i jednak się rozczarowałem. Znając ich nagrania spodziewałem się większej siły i przebicia niestety się nie doczekałem i poszedłem sobie gadać z ludźmi na korytarzu. Reszta już nie moja:

Po około godzinnym czekaniu umilonym przez Horrorshow, słychać jak ludzie na korytarzu biją brawo i skandują Evil Conduct, odwracam się od baru a tam faktycznie zasuwa Han z ekipą. Moje wkurwienie od razu zastąpił uśmiech na twarzy. Szybko podszedłem pod scenę, no i kurwa ludzi tak jakby 1/3 tego co przy koncercie Bachora czy Pilsnerów (pozdro dla nadgorliwej ochrony z Rotundy). No ale nic, po wywieszeniu plakatu nad garami, po dostrojeniu wszystkiego i po narzekaniu na odsłuch, Holendrzy wchodzą z pełną pizdą z coverem Jimmiego Cliffa - King Of Kings. Po dwóch kawałkach Han znowu zaczyna narzekać na odsłuch, ale po ponownym ustawieniu wszystko było słychać idealnie jak z dobrego zestawu audio. Oczywiście co wyszło na duży plus. Chłopaki zagrali w sumie same hity ze wszystkich płyt, nie ograniczając się tylko do kawałków z Rule O.K. W sumie sam ich koncert zaczął się przed 1:00 a skończył kilka minut po 2:00, więc jeżeli chodzi o czas to całkiem przeciętnie, ale moim zdaniem gdyby nie gigantyczna obsuwa to koncert można by zaliczyć do najlepszych w tym roku. (Heszu)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz